Tak dawno mnie nie było na moim Blogu, że na rekompensate postawilam wrzucić kilka moich rysunków. Nic specjalnego, ale rysowanie daje mi wielką radość w pewnym znaczniu to jest sens mojego życia :)
Dark Paradise
poniedziałek, 19 października 2015
niedziela, 9 sierpnia 2015
Nu Metal
Nu metal
to gatunek muzyczny opierający się pierwotnie na funk metalu i rocku alternatywnym charakteryzujący się ciężkim brzmieniem nisko strojonych gitar, często występującymi psychodelicznymi riffami, agresywnymi, skandowanymi partiami wokalnymi oraz funkową sekcją rytmiczną.
Powstanie
Termin nu metal został wymyślony przez producenta Rossa Robinsona jako „New Metal” i przerobiony przez wokalistę KoЯn – Jonathana Davisa na „New Urban Metal” (N.U. Metal – nowy miejski metal – przymiotnik miejski w tym wypadku nawiązuje do ulicznej kultury hip-hopowej). Kluczowe zespoły numetalowe to KoЯn oraz Deftones, a więc jego początki sięgają lat 1993-1994, a jeżeli wziąć pod uwagę pierwsze demówki oraz koncepcje – 1990.
Informacje ogólne
Pod względem ideologii, tekstów oraz image’u nu metal jest najcięższym podgatunkiem rocka, natomiast brzmieniowo należy do metalu i właśnie z tego względu zespoły numetalowe nie grają na jednej scenie z zespołami rockowymi, tylko z innymi zespołami reprezentującymi nowoczesne gatunki metalu i hardcore.
Cały gatunek opiera się w większości na rytmie, wyznaczając nowy nurt w metalu, który dotychczas opierał się głównie na harmonii i melodyce, dzięki czemu wyjątkowo łatwo mogą go przenikać inne gatunki - w obecnej muzyce popularnej funkowa synkopa jest niezwykle często napotykana (np. rap).
Przeważają tzw. kwinty rockowe, mało solówek (w większości całkowity brak). Perkusja i bas (który jest bardzo dobrze słyszalny, czasami ustawiony głośniej od gitar rytmicznych) przeważnie gra rytm funkowej synkopy (większość przypadków) oraz różne standardowe motywy występujące w rocku.
Wokal jest silnie zróżnicowany - począwszy od psychodelicznego stylu Chino Moreno (Deftones), poprzez charakterystyczne brzmienie Eliasa Soriano (Nonpoint) na unikalnym Jonathanie Davisie kończąc, zakres brzmieniowy jest bardzo szeroki. Choć śpiew jest często agresywny, pozostaje czysty - growl/scream występuje tu rzadko. Powodem dla którego Nu Metal jest często mylony z Rapcorem jest pojawianie się skandowanego głosu w niektórych utworach, nie jest to jednak faktyczne rapowanie.
Ciekawostką jest zespół Slipknot (będący połączeniem nu oraz death metalu) prezentujący bardziej rozbudowane partie perkusyjne, odbiegające od podziałów rytmicznych stosowanych w starszych gatunkach metalu.
Uwaga! Nu metal nie jest połączeniem metalu z rapem, co jest często używaną błędną definicją (jest to rapcore), czy połączeniem metalu z elektroniką (metal/rock industrialny). Faktem jest jednak, iż bardzo wiele kapel rapcorowych upodobniło się brzmieniowo do nu metalu (Limp Bizkit, P.O.D.), znane są też powszechnie fuzje nu metal/industrial (Static-X, Spineshank).
Brzmienie
Cechą rozpoznawczą Nu Metalu jest brzmienie nisko strojonych (od C w dół), silnie przesterowanych gitar, często barytonowych bądź siedmiostrunowych, lub też barytonowych siedmiostrunowych (przy czym należy zaznaczyć, iż to właśnie KoЯn rozpowszechnił stosowanie przez muzyków metalowych gitar 7-strunowych). Typ używanego przesteru to tzw. „Modern Hi-Gain”, czyli w bardzo dużym stopniu (dużo większym niż w starych gatunkach metalu) przesterowany sygnał o charakterystyce distortion, zawsze z dużą ilością tonów niskich w EQ. Daje to uczucie silnego, „kopiącego” basu. W tym celu zakładane są też grube struny, praktycznie od 0.11-0.54 wzwyż. Modern Hi-Gain po raz pierwszy pojawiwszy się w nu metalu, przeniósł się na większość obecnych gatunków metalowych.
Gitary basowe są przeważnie 5-strunowe, w celu dobrego zgrania z gitarami 7-strunowymi bądź po prostu niskimi strojami gitar.
W perkusji dominuje silnie klaszczący werbel i stopa, jasno brzmiące talerze oraz bardzo krótki pogłos. Niezwykle popularnym modelem perkusji występującym w Nu Metalu jest Tama Starclassic, właśnie dzięki której można łatwo uzyskać takie brzmienie.
Wszystko to powoduje iż w paśmie nad resztą przeważa bas, środek jest zwykle wcięty. Doskonale słyszalna jest też wysoka góra w postaci talerzy perkusyjnych, oraz „klaszczący”, zbasowany werbel.
Tematyka i aktywność sceniczna
Tematyka utworów numetalowych jest typowo rockowo-popularna: przeważnie opiewa w historie życia codziennego, bądź też przejścia rodzinnie. Często spotykane są teksty psychodeliczne, rzadziej metafizyczne, natomiast występuje całkowity brak epickich historii fantasy, tekstów o tematyce historycznej, bądź nawiązań do astrologii/okultyzmu.
Nu metal wypracował własny psychodeliczny styl. Zapoczątkował go zespół KoЯn, którego większość tekstów opowiada o człowieku (to historia Jonathana Davisa), który miał trudne dzieciństwo oraz był prześladowany przez ojca i wiele innych osób. Deftones również robi podobne muzycznie psychodeliczne utwory, jednak ich tematyka jest poetycka i abstrakcyjna. W warstwie muzycznej takich piosenek słyszalne są wpływy gigantów rocka psychodelicznego (KoЯn zrobił nawet cover utworu Pink Floyd pt. „Another brick in the wall”).
W tematyce obecny jest także pewien odpowiednik raperskiego bragadaccio (są to utwory pisane na własną cześć) w postaci czadowych, „wybuchowych” utworów świetnie sprawdzających się na koncertach, wychwalających zespół i jego muzykę.
Najlepszym przykładem zilustrowania numetalowego „bragadaccio” są utwory „From this day” oraz „Desire to fire” kapeli Machine Head. Jak określił to sam zespół, „Desire to fire” jest utworem nawiązującym do faktu iż swojego czasu żaden zespół nie chciał grać z nimi na jednej scenie, gdyż stawiali swoim poziomem zbyt wysoką poprzeczkę.
Zespoły numetalowe (podobnie jak hardcorowe i metalcorowe) są bardzo aktywne na scenie. Muzycy starają się możliwie mało stać w miejscu, a wokaliści intensywnie podtrzymują interakcję pomiędzy zespołem a publicznością – w przeciwieństwie do starszego metalu, gdzie jest to w zasadzie nie spotykane.
Image
Ciekawostką jest iż numetalowy image nie jest spotykany nigdzie indziej na scenie metalowej, stanowiąc ogromny kontrast. Na tle tym obecne jest częste występowanie tarć pomiędzy fanami „oldschoolowego” image oraz bardziej nowoczesnego, aktualnego i coraz częściej spotykanego w mediach. Tradycyjny death/black/heavy/thrash metal ma sporo elementów wspólnych, podczas gdy nu metal z braku innych możliwości, grający na jednej scenie z zespołami stricte metalowymi, wyraźnie od nich odstaje pod każdym względem.
Przeważa połączenie image moshcoru oraz hip-hopu z elementami współczesnego hard rocka, w postaci białych adidasów/butów do jazdy na deskorolce, szerokich spodni jeansowych/szerokich bojówek oraz czarnej koszuli/szerokiej bluzy. W wariancie cieplejszym krótkie spodnie (ale nie krótsze niż 3/4) i różnorakie sportowe/skateowe/hip-hopowe koszulki, w tym niezwykle często spotykane tzw „hokejówki” . W dodatkach, pieszczochy zostały zastąpione przez sportowe frotki na nadgarstek, a skórzane pasy ćwiekowane przez paski parciane (bądź zwykłe skórzane). Obecny jest też stonowany kolorystycznie image oraz moda na łańcuchy do spodni.
Najpopularniejszymi fryzurami w tym nurcie są zaczerpnięte z reggae dredy oraz średnio-krótkie włosy zaczesane do góry (wariant depeche mode) oraz inne modne z użyciem żelu do włosów.
Tatuaże występują tu często, choć nie aż tak jak w hardcorze. Rozpowszechniony jest też umiarkowany piercing.
Fani Nu Metalu za bezguście uważają zaś elementy przedstawiające loga/nazwy zespołów (bluzy, koszulki), buty glany, plecaki kostki, wąski, ciasny krój ubrań oraz wąsy. Długie włosy nie zbite w dready spotykane są rzadko (choć są wyjątki, np. Disturbed).
Wszystko to sprawiło, że konserwatywny świat muzyki metalowej często kategorycznie wyklucza jakiekolwiek pokrewieństwo nu metalu z „prawdziwym” metalem.
„New rock” a nu metal
Nu metal kojarzony jest błędnie z zespołami stricte rockowymi takimi jak Linkin Park, Evanescence bądź Lostprophets, co przyczyniło się do ogromnej niechęci fanów tradycyjnego metalu wobec tej muzyki. Jest to jednak zwykły nowoczesny rock.
Nu metal w Polsce
W Polsce gatunek nu metal nigdy się nie przyjął, jest jednak kilka grup, które go grają. Najważniejszą z nich jest częstochowskie Maklekfuckle ze swoją płytą B.OOO.M. Pozostałe grupy to np. None i Chassis.
Nu metal obecnie
Obecnie nu metal przechodzi okres swojej naturalnej śmierci. Zaczął się on w roku 2003, gdy po czterech poprzednich niemalże stricte numetalowych Ozzfestach w niszę tę wkroczył gatunek znany jako metalcore. Ozzfest był festiwalem na którym wybiło się mnóstwo zespołów numetalowych. Po zastąpieniu ich zespołami metalcorowymi, nu metal w mediach pojawiał się dużo rzadziej, aż do niemal całkowitego zaniku.
Główne trzy powody takiego rozwoju sprawy to:
1. Przypisanie dziennikarzom terminu nu metal (obecnie nawet KoЯn sugeruje iż nazwę tą wymyślili dziennikarze) jako określenie na kiepski, „popowy” metal robiony „pod publiczność” dla grona nastoletnich odbiorców.
2. Niechęć do tej muzyki przez zagorzałych fanów oldschoolowego metalu oraz do jego specyficznego, bardzo różniącego się od reszty image.
3. Przejmowanie niszy odbiorców nu metalu przez bardzo dynamicznie rozwijające się metalcore.
Wpływ nu metalu na inne gatunki muzyczne
Pomimo niemal całkowitego wygaśnięcia tego gatunku, jego wpływ pozostawił ślad na ogromnej rzeszy powstałych w tamtym czasie zespołów metalowych i sporej części powstałych później. Jest to bardzo dobrze widoczne w rytmice wielu obecnych bandów grających metal i konsekwentnej zmiany brzmienia na Hi-Gain przez większość obecnie działających kapel wykonujących ciężką gitarową muzykę. Nu Metal największy wpływ wywarł jednak na tzw. Gothenburg Metal (znany także jako Szwedzki Melodic Death Metal).
Najlepszym przykładem tego są cztery płyty dwóch głównych szwedzkich zespołów wykonujących ten gatunek (Soilwork, In Flames) zatytułowane odpowiednio „Figure Number Five”, „Stabbing the Drama” (Soilwork) i „Reroute to Remain”, „Soundtrack to Your Escape” (In Flames).
Soilwork wyraźnie skrócił na nich solówki i zmienił styl na potężne, cięte riffy wspomagane skrajnie silnymi przesterami typu Hi-Gain. Odbiegł też od swojej dawnej stricte deathmetalowej harmonii muzycznej i komponowania riffów oraz solówek przez dwie uzupełniające się partie pozostające w harmoniach, na rzecz mocno zarysowanego podziału na partie gitary rytmicznej i solowej. Death metalowa perkusja prawie nigdy się tu nie pojawia, występuje natomiast więcej (w stosunku do poprzednich dokonań) elektroniki. Wpływ ten osiągnął apogeum w piosence Soilworka pt. „Nerve”, która jest klasycznym, przykładnym wręcz utworem nu metalowym.
In Flames postąpiło podobnie z tą różnicą, że dodatkowo brzmienie ich gitary basowej upodobniło się bardziej do numetalowego buczenia nisko strojonego basu, zaznaczając iż basista In Flames gra teraz przeważnie palcami. Najlepszym przykładem wpływu nu metalu na twórczość tego zespołu jest utwór „Cloud Connected”.
wtorek, 21 lipca 2015
Life
Jedną z najdziwniejszych rzeczy w życiu jest to,że będzie ono
parło do przodu ,ślepe i nieświadome nawet gdy nasz prywatny świat - nasza mała wykrojona przestrzeń jest niszczona przez kataklizmy, a nawet się rozpada.
Jednego dnia masz rodziców, następnego jesteś sierotą. Dzisiaj znasz swoje miejsce i wiesz dokąd zmierzasz jutro błąkasz się po pustkowiu. A słońce nadal wschodzi,chmury płyną po niebie,ludzie chodzą na zakupy, woda szumi w rurach,żaluzje w oknach wędrują w górę i w dół. To właśnie wtedy uświadamiasz sobie,że w tym wszystkim w życiu, w tym nieubłaganym mechaniźmie istnienia nie chodzi wcale o ciebie.
Ono wcale się z tobą nie liczy. Życie będzie się toczyło dalej nawet kiedy przejdziesz ha drugą stronę. Nawet po twojej śmierci.
środa, 15 lipca 2015
Skaryfikacja - blizny na własne życzenie
Skaryfikacja, czyli celowe formowanie blizn na ciele, nie jest - jak niektórym może się wydawać - wytworem "zepsutej kultury zachodu". Wbrew pozorom, praktyka ta sięga korzeniami do czasów neolitu i początków cywilizacji. Stoją za nią przesłanki tak estetyczne, jak religijne i społeczne. Od wieków w Australii, Amazonii oraz zachodniej Afryce, zdobienie ciała bliznami uznawane było za element ceremonii inicjacji młodych mężczyzn oraz kobiet. Poprzez obcowanie z bólem i otrzymywanie charakterystycznego dla plemienia wzoru, zyskiwali w grupie nową tożsamość. W niektórych kulturach chłopcom wycinano wzory ich ojców. Wiele młodych dziewcząt poddawano skaryfikacji na twarzy czy piersiach aby ich rany były widocznym świadectwem dojrzałości do podjęcia funkcji rodzicielskich, znoszenia trudów porodu i wychowania dziecka.
Większość plemion północnej Ghany, używała również skaryfikacji do celów medycznych. Powszechnie wierzono tam, że choroby biorą swój początek w "zepsutej krwi", a odpowiednie nacinanie skóry przez szamana i aplikowanie na rany konkretnego lekarstwa (głównie w postaci łajna), przyczyni się do szybkiego wyzdrowienia. Równolegle obok tych funkcji, skaryfikacja posiadała kontekst militarny. Wobec małej widoczności tatuaży na ciemnej skórze, afrykańscy wojownicy aby się wyróżnić wycinali na niej konkretne wzory oznaczające ich pochodzenie, ale także odniesione zwycięstwa i porażki. Rodzaj tego typu stygmatyzacji praktykowany był równolegle w wielu kulturach, które w swojej pierwotnej fazie tężyznę fizyczną uważały za najważniejszy wyznacznik dobrego lidera.
Rany na zamówienie
Choć od opisywanych czasów kontekst kulturowy i motywacja stojąca za nacinaniem skóry wielokrotnie się zmieniała, nie zawsze udaje nam się uciec od własnych korzeni. Przykładem niech będzie kontrowersyjny raper Popek, który na własne życzenie - publikując przy tym całą operację w internecie - poddał się zabiegowi skaryfikacji na twarzy. Krew lała się z łuku brwiowego Popka, ale ten już po kilku dniach pokazał się dumnie w mediach ze szramą przypominającą draśnięcie przez smoka.
Podobne historie pamięta Robert Cieślak, tatuażysta z łódzkiego studia ZOOL. - Właściwie po 18-stu latach pracy nic nie powinno mnie już dziwić, ale do tej pory z rozbawieniem wspominam przypadek chłopaka, który tak bardzo chciał być chuliganem, że aby zrobić wrażenie na kolegach zdecydował się wyciąć na ciele blizny, przypominające te odniesione w ulicznych bójkach - opowiada.
Jeśli chodzi o intencje przyświecające klientom, którzy decydują się na wykonanie skaryfikacji, Cieślak mówi z rozbrajającą szczerością - Nie jestem psychologiem ani nie pracuję w Miami Ink. Do salonu nikt mi się nie przychodzi spowiadać, motywacje to dla ludzi prywatna sprawa. Owszem, czasem zdarza się, że zaproponuję zmianę strony estetycznej wzoru i wtedy ktoś opowie historię - a to, że urodziło się dziecko, a to, że ukochana - ale generalnie nie chcą się odsłaniać - mówi.
Wyciąć czy wypalić?
Bez względu na to, jaki cel nam przyświeca, musimy pamiętać o jednym - skaryfikacja to bardzo inwazyjny zabieg. W zależności od obranej metody, jej rezultaty mogą być bardzo różne. A metod jest wiele: od cięcia skalpelem, poprzez używanie ciekłego azotu i zamrażanie naskórka, aż po wypalanie.
Zdecydowanie najbezpieczniejszą - jeśli możemy w tym kontekście użyć podobnego słowa - jest metoda elektrokoagulacji, polegająca na tym, że prąd wysokiej częstotliwości przepływa przez specjalny nóż elektryczny dając ciepło, które ścina białko tkankowe oraz zamyka poprzecinane naczynia krwionośne skóry, tkanki podskórnej i błon śluzowych.
W przeciwieństwie do nacinania skalpelem, nie mamy tutaj do czynienia z otwartą raną. Skóra goi się na zasadzie cyklu pooparzeniowego. - Klient sam decyduje jaki efekt chce osiągnąć. W zależności od zabiegu może to być blizna zanikowa (wgłębienie w skórze), albo bliznowiec (odkształcenie), występujący wtedy, gdy tnie się skalpelem. Jeśli ktoś chce mieć skaryfikacje, ale nie wyglądać jak Indianin z Amazonii, powinien wybrać pierwsze rozwiązanie - radzi Robert Cieślak.
Choć w większości przypadków podczas wycinania naskórka klienci otrzymują znieczulenie miejscowe, niektórzy podczas kolejnych skaryfikacji decydują się od niego odstąpić, zdając się na samą adrenalinę oraz wydzielanie przez organizm endorfiny. Z pewnością część rytuałów plemiennych, wiążących okaleczanie z transem religijnym, polegała właśnie na wprowadzeniu osoby w stan szoku endorfinowego, któremu towarzyszy uczucie błogości i oderwania od świata.
Normalni ludzie
Oczywiście nie każdy, kto przychodzi do salonu po bliznę, to przepojony mistycyzmem członek niszowej subkultury. Wbrew nadal popularnemu stereotypowi, po tatuaże i skaryfikacje w dużej mierze przychodzą "normalni" ludzie. - Rzadko mam do czynienia z "tatoofreakami". W większości moi klienci to mężczyźni w wieku 20-40 lat, dobrze sytuowani, ale zdarzają się też kobiety, które na skórze wycinają sobie jakiś graficzny motyw - opowiada właściciel łódzkiego salonu. Naturalnie, tak jak w każdej kwestii, także w skaryfikacji zdarza się pójść "o jeden most za daleko". Nie trudno np. znaleźć w sieci zdjęcie zgrabnej dziewczyny, która niemal na pół brzucha postanowiła sobie wyciąć… godło narodowe.
Jeśli chodzi o wzory, eksperci są jednak zgodni. Nie należy bowiem mylić skaryfikacji z tatuowaniem, które odbywa się innymi metodami. Ze względów technicznych motywy graficzne muszą być bowiem na ciele znacznie uproszczone. Oprócz prostych wzorów zwierzęcych, zgodnie z genezą tej praktyki, najczęściej wycina się abstrakcyjne figury, układając je w geometryczną kompozycję blizn. Te z kolei, w zależności od głębokości i rozmiaru, goją się od trzech tygodni do miesiąca. W tym czasie szczególnie powinniśmy dbać o higienę, przemywając rany wodą utlenioną i regularnie zmieniając opatrunki.
Reakcja społeczeństwa
Pomimo tego, że cena skaryfikacji nie różni się wiele od tatuażu i zaczyna się z granicach 150-200 zł, w Polsce jest to praktyka nadal stosunkowo mało popularna. Salon w większym mieście wykonuje średnio kilka takich zabiegów miesięcznie i raczej nie ma z tego wielkich zysków. Niemniej jednak tolerancja społeczna na tego typu modyfikacje ciała z roku na rok rośnie.
Jeszcze niedawno kojarzyliśmy tatuowanie się z więzienną subkulturą git-ludzi, dziś za sprawą odnoszących sukces gwiazd popkultury, tatuaż stał się synonimem życiowego luzu i oryginalnego stylu. Nie powinien nas jednak dziwić fakt, że zdecydowana większość pytanych będzie widziała w dobrowolnym okaleczaniu się rzecz nie do zaakceptowania. O ile tatuaże można przy dzisiejszej technice usunąć, z blizną zostajemy na całe życie. Choć w pogoni za oryginalnością ludzie uciekają się do coraz bardziej radykalnych kroków, warto się dwa razy zastanowić zanim położymy się pod nóż.
wtorek, 14 lipca 2015
Wszystko co powinneś wiedzieć, robiąc sobie tatuaż.
#1. TATUAŻ JEST NA CAŁE ŻYCIE
Niby oczywista oczywistość, ale nawet Johnny Depp o tym zapomniał, kiedy tatuował sobie imię VINONA na ramieniu czy innym pośladku. To chyba najgorsze, co można zrobić – uwierzyć, że osoba, z którą jesteś dziś, będzie już na całe życie…
Depp był w o tyle komfortowej sytuacji, że z Vinony mógł zrobić Vino. Ale co na przykład z taką Natalią? Albo Olgą? Mariuszem? Zbigniewem?
Ludzie zbyt łatwo ulegają modzie. A później mnożą się kolejki do wypalania tribali, Marlenek i kolorowych motylków na dupie. Sęk w tym, że tatuażu nigdy do końca się nie pozbędziesz. Wypalanie to koszt rzędu 200-300 zł za sesję. Na efekty czekasz od 3 do 7 miesięcy. Czasami wystarczą trzy sesje. Czasami dwanaście to za mało. Zwłaszcza, jeśli tatuaż jest kolorowy. Anyway, ślad i tak zostaje. Możesz więc chodzić, jak wyprany w perwolu, ewentualnie pokryć starą dziarę nową. I nic więcej nie zrobisz, Bożenko. Więc zastanów się raz jeszcze. Nadal chcesz mieć swojego „Stefana” na cycku?
#2. TATUOWANIE BOLI
Nie, nie jak ukłucie komara. To jest kilkugodzinny, permanentny rozkurw receptorów. Jeśli nie jesteś odporny na ból i mdlejesz przy zastrzyku, odpuść.
Intensyfikacja bólu zależy od miejsca, w którym tatuujesz. Łatwiej jest na udzie czy brzuchu, gdzie mamy więcej tkanki tłuszczowej, trudniej na kostce, kręgosłupie czy żebrach, gdzie warstwa skóry jest cienka, a tym samym ból sięga zenitu.
Moje dziaranie na kostce trwało niecałą godzinę. Pogryzłam wtedy swojemu chłopakowi rękę do krwi.
Dwa dni temu przez prawie cztery godziny Maya tatuowała mi żebra. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale nie spodziewałam się odruchów wymiotnych i gryzienia własnego nadgarstka tylko po to, żeby przenieść źródło bólu gdzieś indziej i zrobić mały mindfuck własnemu mózgowi.
Jeszcze nigdy w życiu nie przeżyłam tak potwornego bólu. Nawet wtedy, kiedy przejechał po mnie samochód i rozpierdolił mi nogę na prawie-pół. Nie wiem. Chyba tylko poród bez znieczulenia i amputacja na żywca mogą być gorsze.
Jeśli nie jesteś na to gotowy (a nigdy nie będziesz), odpuść.
#3. TATUOWANIE TO SZTUKA
Taka inna forma malarstwa. Czy grafiki użytkowej. Dobry tatuator to dobry rysownik.
Każdy z nich ma swój styl. W Warszawie, jeśli chcesz proste linie i geometryczne wzory, idziesz do Krisa. Jak chcesz zajebiście zrobiony motyw zwierzęcy, uderzasz do Grześka z Azazela albo Luka lub Mai z Art Force Tattoo. Jest też Najgorsze Studio w Mieście i Caffeine, ale ich wtajemniczonym nie muszę przedstawiać.
Generalnie chodzi o to, żeby wzór, który chcesz zrobić, dopasować do odpowiedniego artysty. Jak ktoś ma komiksową kreskę, to Ci nie pierdolnie naturalistycznego tygrysa na całe plecy. Zanim wybierzesz tatuatora, przejrzyj dokładnie jego prace i zastanów się, się czy będzie w stanie zrobić dokładnie to, czego oczekujesz. Nie kieruj się opiniami innych, słuchaj własnej intuicji. Ja tak zrobiłam i nie żałuję. Znajomi polecali Panasa albo Igora. Wybrałam Mayę i dziś wiem, że nie mogłam trafić lepiej. Mój koliber jest arcydziełem. Zdechnę z tym ptakiem na żebrach i jestem z tego dumna.
#4. NA DOBRY TATUAŻ TRZEBA CZEKAĆ
Większość renomowanych tatuatorów w Polsce jest tak obłożonych robotą, że trzeba liczyć się z oczekiwaniem na dziarę od 3 do nawet 12 miesięcy. Oczywiście, możesz iść do pani Krysi ze „Studia Pirsingu i Tatuarzu Krystyna”, tylko potem nie dziw się, że Twój lew na łopatce wygląda jak morświn na wierzbie.
No chyba, że Twój tatuator właśnie przyleciał do Polski, nie gawarisz po naszemu, tylko po ruski i angielksi, generalnie nikt go nie zna, więc też nie ma do niego zaufania. Ja tak miałam z Mayą. Zobaczyłam jej prace, przepadłam na amen, a potem zadzwoniłam, żeby umówić się na dziaranie. Kiedy usłyszałam, że pierwszy wolny termin ma za dwa tygodnie, najpierw była euforia, a potem panika. No bo jak to tak? Wolna? To znaczy, że albo chujowo dziara, albo chujowo dziara. Postanowiłam z nią pogadać.
#5. POZNAJ TATUATORA SWEGO
Zanim zdecydujesz się, u kogo robić tatuaż, najpierw poznaj człowieka. Idź, porozmawiaj z nim, powiedz, jaki masz pomysł, zobacz, czy on to czuje. Jeśli nie, odpuść. Jeśli tak, pogódź się z faktem, że Twój wzór prawdopodobnie nigdy nie będzie w 100% taki, jak go sobie wymyśliłeś. Dobry tatuator jest jak dobry fryzjer gej – wie lepiej od Ciebie, czego potrzebujesz.
Oczywiście nie chodzi o to, żeby dać sobie narzucić czyjś koncept. Chodzi o to, żeby zaufać człowiekowi, który ma większe doświadczenie niż Ty. Jeśli tatuator mówi Ci, że ciemniejsze kolory będą wyglądać lepiej, zaufaj mu. Jeśli mówi, że zrobi to odrobinę inaczej, niż zakładałeś, zaufaj mu. To artysta, nie malarz ścienny Wiesiek. Z całym szacunkiem dla Wieśków, ale…
Zaufaj mu.
Ja miałam problem, żeby całkowicie oddać się w ręce Mai. Ale urzekła mnie swoją wiedzą, profesjonalizmem, klimatem seksownej, wydziaranej dupy. I suma summarum, zrobiła mi z żeber jesień średniowiecza. Nie mogło być lepiej.
#6. CEŃ TATUATORA SWEGO
Jak chcesz motylka nad tyłkiem za pińcet złotych, idź do Pani Krysi.
Jak chcesz tatuaż z prawdziwego zdarzenia, idź do artysty i wydaj kasę taką, jaką musiałbyś zapłacić za średniej jakości obraz ścienny.
W Warszawie jedna sesja (6-8h) to koszt rzędu 1000-1400 PLNów. W innych miastach może ze dwie stówy taniej. Biorąc pod uwagę, że tatuaż zostaje z Tobą 4ever, nie ma się nad czym zastanawiać.
#7. BĄDŹ PEWNY
Jeśli o ból trzewi przyprawiają Cię teksty z cyklu „jak ty z tym będziesz wyglądać na starość?”, nie idź i nie tatuuj się. Jeśli obawiasz się wirusa HIV, tężca, żółtaczki, kup sobie zestaw małego chemika, ale nie tatuuj się. Jeśli chodzenie w folii spożywczej i smarowanie się 5 razy dziennie maścią Cię przerasta, nie dziaraj. Zawsze, gdy czujesz, że robisz coś wbrew sobie – odpuść.
MAŁA RADA DLA TYCH PO DRUGIEJ STRONIE MOCY
Nie tatuujesz się? Nie lubisz tego? Nie podoba Ci się malowanie własnego ciała? Żyj i daj żyć innym. Uszanuj to, że są na tym świecie ludzie, którzy świadomie wybrali wzór, miejsce, czas i symbolikę. Przespali się z pomysłem. Przemyśleli i z pełną świadomością poszli raz na zawsze zmienić swoje ciało. Nie pytaj ich „na co ci ten tatuaż„.
Inteligentni ludzie nie lubią głupich pytań.
sobota, 27 czerwca 2015
Vois
Blask, księżyca rozświetla moje puste oczodoły
Gwiazdy prowadzą mnie drogą, usłaną różami...
Niestety zawsze stąpam po kolcach
I wciąż dławię się płatkami
Wzgórza zamknęły oczy
Dość już twarzy martwego
Swą, własną krwią
Pętla na sercu zdławionym
Rozdarta wieczność
Czas uderzyć w żałobne dzwony
Lodowaty błękit zbrukany krwistą czerwienią
Pustka niczym w mojej duszy...
Uśmiecham się
Mimo,iż krwawe łzy spływają po policzkach
Histeryczny chichot...
Nie mogę już tego znieść..
Potrzebuję odrobiny przestrzeni by odetchnąć...
Znajdę błogość w ignorancji..
Zupełnie jak przedtem...
piątek, 26 czerwca 2015
Nadzieja
W blasku księżyca
Stanęłam u bram raju
Wyobraziłam sobie nas dwoje
Na łące nadziei
Trzymałeś mnie za rękę
Wierzyłam, że to kiedyś się spełni
Wierzyłam że nasza miłość będzie prawdziwa
Jednak się pomyliłam
Zerwałes dla mnie róże
Powiedziales : "Gdy róża zwiędnie wrócę"
Róża była sztuczna
Nie wróciłeś
Nadzieja rozbiła się o metalową posadzkę
Byłeś życiem pośród śmierci
Jedyny świat, który kiedykolwiek znałam,śpi między falami
Lecz jestem jedyną która tonie
Bez twojej miłości jestem zagubiona
I mogę już nigdy nie wrócić do domu